18250 zachwytów 🧡

Pewnego lipcowego wieczoru, gdy dochodziła dziewiąta, kierowana przeczuciem ruszyła do parku. Dotarłszy na miejsce, Anna przystanęła pod krwistym baldachimem nieba, nie dowierzając, że wszystko czego potrzebuje, znajduje się w zasięgu jej wzroku. Rozglądała się dookoła, próbując głęboko oddychać, lecz serce miała ściśnięte ze wzruszenia. 🧡
 
Pomyślała sobie, że mogła tego dnia, podobnie jak wczoraj i przedwczoraj, pozostać w domu, rozmyślając nad ludzką egzystencją, pewnie roniąc kilka łez do poduszki. Niewiele by ją to nauczyło, jak dużo jednak by straciła! Ominęłyby ją te wszystkie fiolety i pomarańcze!
 
 
„Od tej pory nie przegapię żadnego zachodu słońca” – poprzysięgła sobie. Zdecydowała, że te chwile nie są końcem, lecz zapowiedzią początku, w której chce uczestniczyć. „Tym sposobem – przyjmując, że pożyję jeszcze z 50 lat – przede mną około 18 250 zachwytów!” – uśmiechnęła się do siebie i pobiegła ogłosić to światu. 🍂
 
 
 
Inspiracja: Delia Owens „Gdzie śpiewają raki”, powieść idealna na długie, zimowe wieczory.